czwartek, 19 stycznia 2012

wesołe jest życie staruszka

Chodząc po blokach w poszukiwaniu okazyjnych mieszkań robię - zawsze - wywiad z sąsiadami.
Często dopiero dłuższej chwili ktoś otwiera. Jest to albo babcia u schyłku wieku, albo ledwosłyszący dziadek.
To nie jest przyjemny widok... na pewno nie taki jaki promują firmy ubezpieczeniowe w TV.
Staruszkowie są siwi, biali od siwizny. Poruszają się powoli, tak jakby stawy im skostniały. Niewiele słyszą. Nigdy nie otwierają drzwi na oścież. Zawsze je mocno trzymają na łańcuszku (nie wiem jak się to fachowo nazywa). Dowiedzieć się od nich cokolwiek na temat sąsiadów - nic się nie dowiemy.

Oni są jakby zastraszeni... Przynajmniej takie sprawiają wrażenie.
Często czuć smród chemii - domniemuję, że jest to odór od leków, które dziadkowie spożywają.

Wielokrotnie odnoszę wrażenie, że nie wychodzą z domu, a jeśli już, to skryci, po cichu, żeby nikt nie widział.

Tak wygląda życie wielu staruszków w Polsce. Nie jest kolorowe. Jest szare, ponure, jak w klatce. Mieszkanie z wielkiej płyty o które walczyli w PRL staje się ich domem, świątynią i chyba szarym więzieniem, klatką której nie chcą opuszczać.

Jeśli tak ma wyglądać emerytura obecnego pokolenia pracujących, to ilu z nich zdaje sobie sprawę z jakości życia na ZUSie po 67 roku życia...?

sobota, 7 stycznia 2012

pośrednicy nieruchomości to idioci 1

Tak właśnie uważam. Oczywiście nie o wszystkich. Jak w każdej dziedzinie życia, są ludzie i LUDZIE, tak samo są ci dobrzy pośrednicy i debile.

Przykład pierwszy:
dzwoni do mnie kobieta. Ma do sprzedania 1,15 ha grunto rolnego. "sprzedam za 7,5tyś zł, za 5 panu puszcze tylko niech pan kupi, bo pieniądze potrzebuję". Wyprosiłem o nr ew. działki. Sprawdziłem gdzie to jest. Pomyślałem, że skoro kobieta chce tak bardzo sprzedać, bo potrzebuje cash, to jeszcze coś utarguję. Działka rolna, z dostępem do drogi publicznej - gminnej - gruntowej. Do asfaltu ok 980m drogą polną. W lini prostej wystarczy przejść do asfaltu przez działkę sąsiada - 80m. Czyli rola, która zawsze rolą pozostanie. Przyjeżdżam więc do kobiety pogadać. Zawiozłem ją do wsi. Pokazała mi nie swoją działkę. Zaprowadziła mnie na działkę swojego brata. Jej działka jest po drugiej stronie, ale ona w to nie wierzy. Ok, olewam to. Pytam ją, jaki tu jest dostęp do asfaltu? Odpowiada, że jest droga. I tak kilka razy.... chodziło jej o wyjeżdżone koleiny = drogę, która biegnie przez działkę sąsiada... Po pół godzinnej rozmowie i braku sił do dalszego tłumaczenia, że to nie jest działka budowlana, lecz rolna, na której nikt nigdy nie będzie chciał się wybudować, bo nie ma normalnego człowieka, który będzie dymać 1km do asfaltu drogą polną; po odwiedzeniu jej matki i zapytaniu czy jest może jakaś służebność dojazdu do asfaltu przez działkę sąsiada i uzyskaniu równie debilnej odpowiedzi "jest droga" (autor: wyjeżdżone koleiny) kobieta, właścicielka, mówi mi że dała to do biura nieruchomości.
- A po ile macie tu w gminie grunty rolne?
- po 1,5 zł/m2.
- czyli pani działka warta jest 17250 zł, ale ze względu, że nie ma dobrego dojazdu, to warta jest max 13000.
- ale biuro powiedziało, że sprzedadzą za 9.
- jak za 9? co 9?
- no za 9 zł za metr.

i w tym momencie nie wiedziałem, z jak wielkim idiotą mam do czynienia. Pomijam fakt że biedna, patologiczna kobieta raczej podstawówki nie skończyła, dlatego nie zna różnicy pomiędzy 9 zł a 0,9 zł za m2.
9 zł * 115000m2 = 103'500 PLN - wycena pośrednika nieruchomości
0,9 zł * 11500m2 = 10'350 PLN - zbliżone do mojej wyceny.

Kobieta nie zna się na nieruchomościach. Nie zna różnicy w ilości m2, stąd podaje błędne rzeczy dla potencjalnego kupca. 7'5000 zł jest realne w przypadku takiej działki, ale nie 9 zł za m2....

Biuro podało działkę jako druga strefa zabudowy. Nie wiem, co za debil tam pracuje, i który robi ogromną krzywdę tej kobiecie. Nawet gdyby część tej działki miała dostęp do asfaltu, i była w drugiej strefie zabudowy, to jest coś takiego jak użyteczność krańcowa, i nikt przy zdrowych zmysłach nie zapłaci za każdy m2 tamtej działki 9 zł. No... chyba że cała działka byłaby wzdłuż asfaltu. Ale nie za środek pól.
Kobieta szybko nie sprzeda. Nie przy 10x zawyżonej cenie. Kobieta chciała szybko sprzedać. Pośrednik wszystko popsuł. Pośrednik chce jej zrobić lepiej, niż gdyby ona sama sobie to sprzedała. Pośrednik naraża ją na utracone korzyści. Pośrednik w tym przypadku jest głupszy od tej kobiety, IMO.
Powodzenia w sprzedaży i oczekiwaniu na ukochaną prowizję, której nie zobaczysz w tym przypadku.

środa, 7 grudnia 2011

sadowykomornik.pl to oszust ?











UWAGA ! ! !

www.licytacje-komornicze.eu
www.sadowykomornik.pl

Dla celów historycznych pozwoliliśmy sobie zrobić print screeny, gdyby nagle zniknęły ;-)

Ten człowiek pod dobrze dobranymi słowami może próbować Was oszukać! Nie chcemy pisać, że Was oszukuje, ale to co robi daje jeden kierunek myślenia...

To co się nie zgadza z ogólnymi normami i zasadami licytacji komorniczymi nieruchomości:

1. na pierwszej licytacji komorniczej nigdy nie ma 50% oszacowania.
2. te licytacje prowadzi ta firma, w kancelarii komornika, i pod jego nadzorem. W "egzekucji z nieruchomości" w rozumieniu KPC licytację prowadzi komornik pod nadzorem sądu, w budynku sądu (z wyjątkami).
3. postąpienie minimalne 5000 zł. Znowu lipa. Standardowo postąpienie wynosi minimum 1% ceny wywołania.
4. żadna z tych nieruchomości nie jest zajęta przez komornika = nie prowadzi się wobec tych nieruchomości żadnego postepowania egzekucyjnego.
5. w księdze wieczystej brak wpisów w dziale IV "hipoteka", w większości zajętych nieruchomości w dziale IV widnieją hipoteki.
6. księgi wieczyste tych nieruchomości są generalnie czyste, jasne, klarowne, z uregulowanym stanem prawnym.
7. akt notarialny - w przypadku egzekucji z nieruchomości własność nabywamy poprzez przysądzenie własności poprzedzone udzieleniem przybicia. Nie ma żadnego aktu notarialanego.


Te "licytacje komornicze" nie są licytacjami komorniczymi w potocznym rozumieniu, a zwłaszcza w rozumieniu KPC. Zostały tak nazwane, ponieważ są prowadzone w kancelarii komornika i pod jego nadzorem. To wyszukany chwyt marketingowy!
Człowiek ten, chcąc pokazać światu, że na licytacjach można kupić okazje i perełki stworzył coś, co nazwał licytacją komorniczą, ale to coś nie jest licytacją komorniczą na której można kupić okazję.
Dodam więcej - u komorników rzadko są okazje. Trzeba się znać na rynku nieruchomości, na prawach rzeczowych, na windykacji, wierzytelnościach, podatkach, żeby umieć rozróżnić okazję od pseudookazji.
Trzeba się nieźle naszukać wśród setek, tysięcy obwieszczeń z całej Polski, aby znaleźć tę okazję.
Czasem łatwiej taką okazję samemu wykreować, dobrze negocjując warunki nabycia.

Na zasadzie chwytaj okazję póki jest! Ktoś kto się nie zna nie zauważy różnicy w ofercie która widnieje na tej stronie.

Dla nas, to co widnieje na tej witrynie internetowej to ewidentna ściema psychologiczna.
Kto nie umie czytać, ten nie zwróci uwagi, pomimo, że to śmierdzi co czuć od razu.
Zanim zaryzykujesz i podpiszesz cokolwiek dla tej firmy - udaj się do osoby, która zna się na rynku nieruchomości, zwłaszcza egzekucji z nieruchomości w trybie z Kodeksu Postępowania Cywilnego.

Na szczęście, w naszej opinii, takich nieruchomości nie kupują laicy, stąd watpimy, żeby się nacieli. Choć... stare mafijne powiedzenie mówi, że frajer zawsze się znajdzie.

Też możemy sobie zrobić licytację tego typu. Swojej nieruchomości. Oszacujmy sobie swoje 40m2 na Mokotowie na dom na np. 1'500'000 PLN i na licytacji będzie do kupienia za 1/3 wartości! Kupuj, okazja!

W naszej skromnej opinii to naciąganie frajerów, ale UWAGA! Właściciel tego przedsięwzięcia (swoją drogą młody stażem pośrednik w obrocie nieruchomościami co można sprawdzić tutaj nr jego licencji: ), może się z tego zarzutu wybronić (widziałeś zasady, regulamin, podpisałeś oświadczenie, więc o co Ci chodzi?). On chce z(a)robić kasę na osobach nieznających się na specyfice tego obszaru. Dla nas to podlega pod oszustwo.

Chłonność terenu przykładową też możemy sobie zrobić i ładnie marketingowo ją pokazać na grafikach ;-)

Uważajcie na takie rzeczy, czytajcie regulaminy i umowy!